Łukasz Dziergowski, trener WKK Wrocław: W pierwszej kolejności to gratulacje dla Roberta, bo ŁKS wygrał mecz u siebie. Zaczęli sezon od 2-0, także serdecznie mu gratuluję, dobrego startu. My przegraliśmy drugi mecz. Myślę, że słabo zaczynamy trzecią kwartę, chociaż potem troszeczkę podgoniliśmy i przede wszystkim czwartą kwartę. Za dużo błędów, mieliśmy ten mecz na dystans 7, 8, 10 punktów praktycznie i powinniśmy to kontrolować, a zrobiliśmy kilka niewymuszonych, takich trochę prymitywnych strat i niestety daliśmy szansę ŁKS-owi na dogonienie nas. No cóż, w końcówce jeszcze wygrywaliśmy jednym punktem i też popełniliśmy mały błąd, który kosztował nas trzy punkty, to był rzut Lewandowskiego. Zaryzykowaliśmy, trafił i już ta ostatnia akcja nasza, jeszcze mogliśmy coś tutaj wyciągnąć, ale no niestety nie wpadło i tak się to potoczyło. Myślę, że chłopcy dali z siebie 100% albo i więcej. Graliśmy jeszcze bez naszego najlepszego, powiedzmy, pod względem efektywności zawodnika Brada. Także tutaj szacunek dla chłopaków, bo naprawdę pokazali charakter, bili się o każdą piłkę i myślę, że kibice, którzy nas oglądali mogą być z tych chłopaków tak samo dumni i bić im brawo, bo z Motylewskim czy Antypovem walczyli jak równy z równym i tych strat wymusiliśmy dużo, też graliśmy jak równi z równym na desce. „Zabiliśmy” ŁKS-owi kilka rzeczy, także myślę, że chłopaki tutaj zasługują na wielkie brawa, bo szkoda, że nie wygraliśmy, ale myślę, że właśnie te brawa im się należą.
Jakub Koelner, koszykarz WKK Wrocław: Ten początek czwartej kwarty trochę ŁKS wyszedł mocniej, zaczęli odcinać pierwsze podanie. Zrobiliśmy dwie, trzy straty, oni się nakręcili i nie mogliśmy znaleźć przez kilka minut odpowiedzi, jak zdobywać punkty, a sami w obronie dopuszczaliśmy do łatwych sytuacji. Drugi mecz dokładnie tak samo przegrywamy początkiem czwartej kwarty i podobny jest scenariusz, więc musimy wyciągnąć wnioski, żeby w takim ciężkim momencie wiedzieć, co zagrać, co wyegzekwować, żeby zdobyć te punkty, bo tak niestety się bujaliśmy trochę i było to nieefektywne, przeciwnik się napędził i tak była szansa, żeby wyrwać ten mecz, ale to w takiej końcówce zawsze jest rzut monetą i akurat dzisiaj ŁKS miał więcej tego szczęścia.
Wiadomo, że każde zwycięstwo się liczy, nieważne, czy to jest w marcu, kwietniu czy teraz we wrześniu, więc na pewno gdzieś to tam będzie nas trochę boleć. Tamten sezon zaczęliśmy od 1-5, więc też złapaliśmy później odpowiedni rytm. Też w tamtym roku przegrywaliśmy, nie mając tak naprawdę nic do powiedzenia na początku. Teraz przegraliśmy dwa mecze na własne życzenie, także mam nadzieję, że wykorzystamy tą sportową złość i w środę z Opolem wygramy pierwszy raz w tym sezonie. Jak trener powiedział, jest dużo pozytywnych rzeczy, tylko są takie momenty, gdzie w pierwszej połowie też prowadziliśmy ośmioma, później w trzeciej kwarcie dziesięcioma i gdzieś ten mecz nam się wymyka na własne życzenie, więc musimy zobaczyć, co tu jest nie tak.
Robert Skibniewski, trener ŁKS-u Coolpack Łódź: Kluczowym momentem była chyba przerwa w meczu pomiędzy drugą, a trzecią kwartą, kiedy w szatni wyjaśniliśmy sobie pewne rzeczy. Po co trenujemy, po co ten okres przygotowawczy był trudny, ciężki. Tak naprawdę on nadal trwa. Wiedzieliśmy, co nas czeka w sytuacji takiej, gdy Bradley Waldow, czyli kluczowy zawodnik nie pojawia się. To jest taki bardzo zdradliwy moment dla drużyny przeciwnej. Potrafi być takim zdradliwym momentem, żeby się nie wkradło jakieś rozprężenie, jakieś w cudzysłowie lekceważenie. Oczywiście nie mówię, że lekceważyliśmy rywala, ale grało się ciężko i to są trudne mecze. Cieszę się, że drużyna pokazała charakter, że walczyła do końca.
Gratulacje dla Alka za dwa bardzo ważne, celne rzuty, za trzy punkty, dla Aleksa za zbiórki. Rozumiem, drużyna przeciwna ma swoje problemy, my mamy swoje. Tymon nie trenował z nami przez 3/4 tygodnia, dzisiaj tak naprawdę pierwszy dzień gdzieś był w pełni sił, dlatego tutaj charakter wziął górę, pokazaliśmy go, szczególnie, że był to nasz pierwszy mecz przed naszą publicznością. Chcieliśmy wszystkim kibicom podziękować za liczne zgromadzenie się w hali UMed i zapraszamy na następne mecze.
Mentalność nasza ma być taka, że gramy, żeby wygrać. Nieważne, jaki to jest zespół. Patrzymy na siebie. Mamy plan nakreślony. Ten plan staramy się, żeby był jak najbardziej prosty. Nie komplikujemy sobie sytuację, ale tak jak Alek powiedział, najważniejsze jest to, żeby gracze przychodzili w 100% zaangażowani. Głodni gry. Takich graczy szukaliśmy na ten sezon, którzy będą chcieli coś udowodnić. Coś zbudować. Coś stworzyć wielkiego. To są rzeczy nie do negocjowania, a później, jeżeli zobaczysz, że zawodnik się stara, daje z siebie 100%, to wtedy będziemy rozmawiać o rzeczach taktycznych i merytorycznych. Myślę, że idziemy w dobrą stronę. To był trzeci mecz oficjalny Alka z tą drużyną, wiemy, że ma pełnić dużą rolę więc krok po kroku patrzymy w przyszłość z optymizmem i mam nadzieję, że z meczu na mecz będziemy grać lepiej, bo sezon jest długi. Będzie cholernie ciężki, przepraszam za słowo, w porównaniu do poprzedniego i nie będzie łatwych meczów. Taka jest prawda. Taki jest fakt. Im szybciej my to zrozumiemy, tym łatwiej będzie nam się pracowało i przygotowywało na mecze.
Jesteśmy, trenujemy tutaj na UMed cały czas. Naprawdę dziękujemy UMed-owi, bo starają się zrobić wszystko, żeby grało, miało ręce i nogi. Pani Katarzyna, która tutaj jest dla nas i służy nam wszelaką pomocą, naprawdę wielkie podziękowania dla UMedu.
My generalnie chcemy grać agresywnie w obronie, żeby to kliknęło, żeby to wyglądało tak jak powinno, na to potrzebny jest czas. Ja zanim podpisałem umowę z ŁKS-em odbyłem kilka rozmów z prezesami. I plan nakreśliliśmy jasno: chcemy przyspieszyć grę w ataku i grać agresywnie w obronie. I teraz tak jak wspomniałem na początku wypowiedzi - szukaliśmy takich ludzi, którzy będą chcieli tak grać. Nie chcę nikogo do niczego zmuszać, teraz żeby to zadziałało potrzebny jest czas, bo na tej wysokiej intensywności, gdzie organizm jest już zmęczony, dane trzeba przetwarzać dwa razy szybciej. Trzeba trzymać tę koncentrację i nie popełniać głupich rzeczy, głupich błędów, głupich strat. Nie pozwolić przeciwnikowi wymusić łatwych fauli, to jest częścią troszeczkę tej obrony. Reasumując myślę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej i tych takich fauli niepotrzebnych nie będzie.
Aleksander Lewandowski, koszykarz ŁKS-u Coolpack Łódź: Myślę, że zawsze jest łatwo mówić coś jak się wygrywa, prowadzi - tu to, tam to, mieć do kogoś pretensje i tak dalej. Drużyna wychodzi, kiedy się przegrywa. Nie idzie tak jak dzisiaj. Nam nie wychodziło nic praktycznie. Uważam, że w obronie zagraliśmy bardzo słaby mecz i jak trener powiedział ta przerwa trochę zadziałała. W drugiej połowie staraliśmy się dalej trzymać razem. I to przeważyło Nie był to najpiękniejszy mecz w naszym wykonaniu, ale trzymając się razem przez 40 minut, daliśmy radę to na końcu, w ostatnim minucie wyciągnąć i wygrać. Cieszę się z tego, bo uważam, że takie rzeczy jak celność rzutów czy dokładne podanie, można mieć gorszy dzień, ale na każdy mecz trzeba przyjść w 100% przygotowanym pod względem taktycznym i energią i walką do końca - tym się wygrywa mecz i tym dzisiaj wygraliśmy. Zbudowaliśmy w tym roku mocną drużynę, trzeba powiedzieć, z mocnymi nazwiskami i musimy to zgrać. To jest nasz drugi oficjalny mecz, w sparingach ktoś nie grał, ja też zagrałem tylko jeden sparing normalny przed sezonem więc myślę, że potrzebujemy jeszcze trochę czasu, ale mamy taką, uważam, przewagę, że komuś nie idzie, ktoś ma gorszy dzień to est kolejna osoba, która może wziąć ciężar na siebie. I każdy może być tym liderem w każdym meczu. W jednym meczu będzie to jedna osoba, w drugim meczu będzie druga osoba. Więc to jest bardzo ważne, że nie musimy bazować gry na jednej czy dwóch osobach. Myślę, że drugi mecz z rzędu 3-4 osoby rzucają powyżej 10 punktów więc to jest super. W poprzednim meczu chyba było to 5 czy 6. Więc pokazuje to siłę, szerokość naszej ławki. I to będzie, mam nadzieję, klucz dla nas w tym sezonie.